104. Wyczerpujący dzień
Ja nic się nie działo i cisza była, to się człowiek wkurzał, a teraz dla odmiany marzy się mi trochę spokoju . Dzisiaj cały dzień spędziliśmy poza domem jeżdżąc i zamawiając resztę materiałów z listy. Gdy już mieliśmy dość, naprawdę dość, to wskoczyliśmy na ostatnie zakupy na jutrzejsze oblewanie wiechy, a tu dryńńńńńń, telefon od majstra. Na listę zapomniał wpisać tego, tamtego, no i znowu biegiem do hurtowni, bo potrzebne na jutro. Powiem Wam, że nogi mi w tyłek wchodzą, masakryczny żar z nieba się leje, duchota, a ja siedzę w kuchni, zdycham i gotuję golonki w piwie na jutro. Latam co 20-30 minut je przewracać, żeby się przypadkiem mi nie przypiekły. Jeszcze je z godzinkę podgotuję i pójdą do piekarnika się smażyć . Co załatwiliśmy dzisiaj, ano prawie wszystko: rynny, ławki kominiarskie, właz, drabinki, dachówki kominkowe, deski pod rynny, haki do rynien, impregnaty do drewna, klinkierowe cegły, blachy wykończeniowe do kominów i dachu itd itp. Jutro tylko mąż pojeździ po składach i poodbiera towar. Wszystko było na już, na wczoraj, więc nam kolega podzwonił po różnych hurtowniah, pozałatwiał, ale dowieźć juz tego nie zdążyli, dlatego jutro mąż robi rundkę z przyczepką . Dobra jest, ważne, że wszystko się udało kupić i robota będzie mogła iść do przodu . Jak już będziemy mieli faktury to kosztorys uzupełnię. Dobra lecę golonę przewracać na drugi boczek