58. Kolory, kolorki czyli kobiece rozterki ;)
Jedziemy dzisiaj szukać klinkierowej cegły na kominy i oczywiście coś wybrać trzeba, a u mnie koncepcji brak na kolor komina. Żebym chociaż wiedziała w jakim kolorze ma być elewacja, to chyba łatwiej byłoby, a tak chyba wybiorę pod kolor dachówki. Musimy też zdecydować się i wybrac podbitkę do dachu. Również nie mam pojęcia jaki kolorek mam wybrać. Bardzo podobała się mi biała podbitka u Galateii, ale nie wiem jak będzie to wyglądało w połączeniu z dachówką, której na oczy nie widziałam . Musimy też rynny wybrać, no i to samo, rozterki jaki kolor, czy też brać pod kolor dachu czy kierować się jakimiś innymi wytycznymi ? No ostatnio wiem, że nic nie wiem . U nas jest tak, że najpierw wybieramy firmę z jakiej kupujemy dany materiał, mąż się dowiaduje o jakość zalety i wady, a potem ja jadę wybierać kolory . Rynny nam polecił nasz kolega i u niego w hurtowni będziemy je zamawiali. Poza tym byliśmy, a raczej wczoraj mężuś był zobaczyć na budowie, gdzie jest nasza ekipa. Jest tygodniowe opóźnienie i tu jestem niepocieszona . Zamiast przyjść już w poniedziałek do nas, to wracają dopiero w poniedziałek za tydzień czyli wracają dopiero 27 czerwca . W sumie to nie jest ich wina, że jest opóźnienie, bo przyszło im tam wylewać oprócz fundamentów jeszcze płytę fundamentową i dlatego wacają tydzień później. Dobra tam, tydzień szybko minie i już niedługo będzie budowana ścianka kolankowa . No i na koniec mam dobrą wiadomość, a raczej dwie . Za dwa tygodnie skończy się papierologia odnośnie podziału działki, hurrrraaaaa. Wczoraj dzwonilismy do geodety i taką otrzymaliśmy informację. Słupki już są tylko jeszcze papierki mają wrócić z urzędu do biura geodezyjnego i możemy jechać do notariusza . Druga wiadomość dotyczy pieniążków. Nie chce nic zapeszać, ale jak się uda i wygramy w sądzie sprawę, a wszystko jest na dobrej drodze, to nam trochę nieplanowanej gotówki wpadnie . Muszę znowu trochę poczarować, to się uda . Nam w sumie już nie chodzi o pieniążki, chociaż wiadomo pieniądze szczęścia nie dają być może, ale garnuszek stóweczek daj Boże . Wracając do sprawy, to chodzi nam o to, żeby zakład pracy męża uznał, że wypadek, który mąż miał w pracy, został uznany jako wypadek w pracy, a jak przy okazji wpadnie trochę grosza do kieszeni, to się nie pogniewamy . Chyba wszystko zaczyna się po woli fajnie układać